Paserzy wpadli w policyjną zasadzkę
Kryminalni z Wołomina namierzyli "dziuplę" w Rasztowie. Przechowywano tam skradzione maszyny z warsztatu samochodowego oraz opony. Funkcjonariusze cierpliwie czekali na użytkowników dziupli. Efekt: 53-letni Henryk J. oraz 37-letni Artur A. wpadli w ręce wołomińskiej Policji. Nie potrafili wskazać pochodzenia przedmiotów, które przechowywali w stodole na swojej posesji. Mężczyźni usłyszeli zarzuty paserstwa. Może im grozić kara do 5 lat pozbawienia wolności.
Na początku marca nieznani sprawcy włamali się do kontenerów stanowiących własność firmy prywatnej w gminie Klembów. Skradli maszyny służące do naprawy samochodów oraz opony. Po wstępnym rozpoznaniu, policjanci namierzyli miejsce, gdzie mogły być przechowywane zrabowane przedmioty. Rzeczywiście nie mylili się. Wołomińscy policjanci odzyskali część rzeczy, które zostały natychmiast zwrócone właścicielowi.
Zaskoczenia nie kryli natomiast paserzy, którzy ukrywali te przedmioty na terenie swojej posesji. 53-letni Henryk J. i 37-letni Artur A. nie spodziewali się, że policjanci będą na nich czekać wewnątrz stodoły, w której były przechowywane skradzione rzeczy. Paserzy nie potrafili wskazać, skąd pochodzą te przedmioty. obu mężczyznom przedstawiono zarzuty paserstwa. Może im grozić 5 lat pozbawienia wolności.Policja bada, czy paserzy są również odpowiedzialni za kradzież tych przedmiotów.
ak, wz