Prima aprilisowy żart skończył się zarzutami
Według zatrzymanego przez śródmiejskich policjantów mężczyzny miał to być żart z okazji 1 kwietnia. Według policjantów – krótkotrwałe użycie pojazdu i kradzież telefonu komórkowego i okularów. 33-letni Roman Z. „pożyczył” sobie volkswagena 1 kwietnia, a 2 kwietnia zawiózł właścicielowi kluczyki od auta z wyjaśnieniem żartu i wskazaniem, gdzie stoi samochód. Policjantom wyjaśnienie sprawy i ustalenie sprawcy zajęło niespełna dwa tygodnie.
1 kwietnia do śródmiejskiej komendy zgłosił się właściciel volkswagena, który poinformował o kradzieży kluczyków do auta i telefonu komórkowego. Jak nietrudno się domyślić, auto również zniknęło. Do kradzieży doszło prawdopodobnie w sklepie, gdzie pokrzywdzony robił zakupy. Policjanci z wydziału do walki z przestępczością przeciwko mieniu zajęli się sprawą. Jak się okazało, następnego dnia do lokalu, którego właścicielem był pokrzywdzony przyjechał mężczyzna na rowerze i wręczył pracownikowi zawiniątko. W środku były kluczyki od auta i informacja, że samochód stoi zaparkowany na Al. Solidarności, a ta kradzież to był żart z okazji 1 kwietnia.
Właściciel volkswagena powiadomił policjantów i razem pojechali we wskazane miejsce. Auto stało, tam gdzie napisał „dowcipniś”. Do właściciela nie wrócił jednak telefon komórkowy i okulary przeciwsłoneczne wartości ponad 300 zł, bo jak wyjaśniał na kartce żartowniś bardzo mu się spodobały. Funkcjonariusze pracowali nad ustaleniem sprawcy „żartu” niespełna dwa tygodnie. Wczoraj nad ranem weszli do mieszkania mężczyzny i zatrzymali go.
33-letni Roman Z. przyznał się do „pożyczenia” auta. Mundurowi przedstawili mu wczoraj zarzuty krótkotrwałego zaboru pojazdu i kradzieży okularów oraz telefonu. Teraz grozi mu do 5 lat pozbawienia wolności.
ea/ah