Seicento nie zostało skradzione
Do komendy na warszawskich Bielanach zgłosił się 36-letni Andrzej S., który zawiadomił o kradzieży swojego fiata seicento. Policjanci przyjmujący zgłoszenie, zwrócili uwagę na kilka nieścisłości w zeznaniach mężczyzny. Aby wyjaśnić te wątpliwości, sprawą zajęli się kryminalni. Po szczegółowym przesłuchaniu okazało się, że mężczyzna tylko zgłosił kradzież samochodu, której nie było i mają do czynienia z tzw. "zgłoszeniówką".
Policjanci ze Bielan zostali poinformowani, że z parkingu przy szpitalu doszło do kradzieży fiata seicento. Od właściciela samochodu funkcjonariusze dowiedzieli się, że po zaparkowaniu samochodu, udał się on w odwiedziny do chorej. Kiedy po około dwóch godzinach wrócił, auta już nie było.
Podczas przesłuchania 36-letniego Andrzeja S. pojawiły się nieścisłości. Specjaliści zajmujący się zwalczaniem przestępczości samochodowej szybko ustalili, że mają do czynienia z fikcyjną kradzieżą samochodu. Szczególne wątpliwości nasuwał fakt, że mężczyzna zgłosił kradzież dopiero po dwóch miesiącach, tłumacząc się, że trafił on na 2 miesiące do szpitala.
Dziś sprawą zajmie się prokurator, który najprawdopodobniej przedstawi zatrzymanemu zarzut zawiadomienia o niepopełnionym przestępstwie i składania fałszywych zeznań.
Mimo, że ustalenie, czy dana kradzież jest tzw. „zgłoszeniówką” zajmuje policjantom sporo czasu, przestępstwa tego typu są wykrywane, a sprawcy karani. Za tego typu przestępstwo grozi kara do 3 lat pozbawienia wolności.
dt, eb