Aktualności

Informacja

Strona znajduje się w archiwum.

Po pierwsze żołnierz, po drugie lekarz

Data publikacji 24.02.2019

Kobieta wulkan, którą pasjonują skoki na spadochronie, sztuki walki i militaria. Dwukrotnie była na misji w Afganistanie. Jest żołnierzem i lekarzem medycyny ratunkowej. Kocha przyrodę oraz jest autorką powieści i opowiadań fantastycznych. Dla niej doba jest za krótka, by rozwijać wszystkie zainteresowania. W przerwie między zajęciami dla medyków kpt. Magdalena Kozak podzieliła się swoimi doświadczeniami z misji i spostrzeżeniami na temat zachowań i skutków złych wyborów dokonywanych przez użytkowników dróg.

Spotykamy się w przerwie kursu, kogo Pani dziś szkoli?
W tym tygodniu odbywają się dwa kursy instruktorskie (PHTLS i TCCC) dotyczące przedszpitalnych zabiegów ratujących życie pacjentów urazowych oraz taktyczno-bojowej opieki nad poszkodowanym. Uczymy, co można zrobić zanim dotrze się do szpitala, jeszcze w karetce lub na ulicy, następnie omawiamy działanie w warunkach bojowych. To szczególnie ważny element szkolenia, bo na misji karetka nie dojedzie w 20 minut.
W ratownictwie wojskowym obrażenia dzielimy na: zgony nie do uniknięcia – cokolwiek byśmy nie robili, człowieka nie uda się uratować, obrażenia lekkie (np. skręcona kostka), które nie mają znaczenia dla przeżycia pacjenta oraz obrażenia, które mogą skutkować śmiercią, jeżeli nie zrobimy czegoś natychmiast (tzw. preventable deaths – zgony do uniknięcia). To jest podstawa medycyny pola walki. I to w tej trzeciej grupie mamy największe pole do popisu. W tzw. „cywilu” jest podobnie. Jedną z najczęstszych przyczyn zgonów do uniknięcia są krwotoki z kończyn. Użycie w takich warunkach stazy taktycznej (czyli opatrunku zaciskowego) czy też opatrunku hemostatycznego – silnie tamującego krwawienie daje pacjentowi szansę na przeżycie, dlatego zawsze mam je przy sobie. Przecież nigdy nie wiem, kiedy będę świadkiem wypadku albo jego ofiarą. Kiedyś mi się bardzo przydały: w drodze na dyżur pomogłam ofiarom wypadku.
Nie bójmy się więc udzielać pierwszej pomocy, za to nie grozi kara. Kara grozi za nieudzielenie pomocy. Nie bądźmy biernym obserwatorem naszego życia, weźmy w nim aktywny udział. Nieśmy pomoc, a nie wzdychajmy: „jaka znieczulica". Często pokazuję znajomym, jak należy się zachować, by uratować komuś życie, zwłaszcza kiedy warunki okażą  się niesprzyjające np. będziemy w miejscu bez szans na szybki przyjazd karetki lub śmigłowca, a krwotok z rany będzie duży. Wtedy niezbędne mogą okazać się: staza taktyczna i opatrunek hemostatyczny.

Podczas inauguracji kampanii „Raz, dwa, trzy – zginiesz TY” powiedziała Pani zapamiętane przez wielu zdanie „na drodze, jak na wojnie”. Dlaczego Pani tak uważa?
W Afganistanie byłam dwa razy, za pierwszym razem – jako lekarz cywilny, kolejny raz – już jako żołnierz i lekarz. Tutaj w kraju nadal jestem żołnierzem i lekarzem, pracowałam w pogotowiu i na szpitalnym oddziale ratunkowym w centrum urazowym, a obecnie jestem lekarzem pokładowym w 2. Grupie Poszukiwawczo-Ratowniczej. Powiem obrazowo: człowiek tutaj i tam jest taki sam. Urwana noga – przepraszam za dosadność – zawsze pozostanie urwaną nogą, bez względu na przyczynę: wybuch miny pułapki, dachowanie bądź uderzenie w drzewo.
Jest jednak jedna wielka różnica: żołnierz na wojnie jest czujny, wie, co może go spotkać, a ja mam wrażenie, że na drogach bardzo dużo jest bezmyślności. Kierowca, który przecież tyle razy jeździł tą samą trasą i nic mu się nie stało, jest pewien, że i tym razem nic mu się nie stanie. Tylko że, nigdy na tej trasie nie wyjechał mu motocykl z boku.
Inny przykład: jest zima, ślisko, ciemno, jadę samochodem przez teren niezabudowany. I co widzę? Rowerzystę ubranego na ciemno, bez kamizelki i odblasków. Czy on zdaje sobie sprawę, że jest mało widoczny? Czy jest świadomy, że mogę zobaczyć go dopiero w ostatniej chwili, mimo że jadę wolniutko i bardzo ostrożnie? Podejrzewam, że teraz bezpieczeństwo stało się naszą religią, a ludzie uważają, że mają prawo do bezpieczeństwa i że nikt nie zrobi im krzywdy. Ale tu nie chodzi o krzywdę, tu chodzi o zwykłe, ludzkie liczenie się z tym, co się może stać. Na drodze pieszy, kierowca, motocyklista i rowerzysta powinni być czujni, jak żołnierz na wojnie, który wie, że zagrożenie istnieje.

Więcej w Stołecznym Magazynie Policyjnym nr 2/2019


Tekst: Ewelina Kucharska
Zdjęcia: archiwum prywatne kpt. Magdaleny Kozak

Pliki do pobrania

Powrót na górę strony