Policjanci zabezpieczali manifestacje w stolicy
Stołeczni policjanci zabezpieczali wczoraj dwie demonstracje w Warszawie. Pierwsza – manifestacja kolejarzy – przebiegła spokojnie, w przypadku drugiej - stoczniowców - funkcjonariusze musieli zareagować na zachowanie demonstrujących niezgodne z warunkami zgromadzenia. Poszkodowanych jest 5 policjantów. Poparzeni w twarz, szyję, ręce i nogi przebywają na zwolnieniu lekarskim. Pogotowie przewiozło do szpitala jednego demonstranta, który miał atak padaczki. Na miejscu udzieliło pomocy kilkunastu manifestującym.
Około 17.00 przed salą kongresową zgromadzili się związkowcy z Poznania. Godzinę później dołączyli do nich manifestujący stoczniowcy z Gdańska. Zachowywali się agresywnie. Mieli przy sobie butelki z łatwopalnym płynem, petardy, drzewce i worki z oponami. Demonstranci najpierw zapalili przyniesione ze sobą opony. Interweniować musieli strażacy. Używając wody i środków chemicznych ugasili ogień.
W tym samym czasie protestujący zaatakowali zabezpieczających manifestację policjantów. Rzucali w nich petardy, kamienie, drzewce od flag. Przewrócili także pierwszą linię płotów oddzielających. Nie reagowali na żadne policyjne ostrzeżenia i komunikaty. Funkcjonariusze zmuszeni byli dla zapewnienia bezpieczeństwa użyć środków przymusu bezpośredniego. Zdecydowano o użyciu najłagodniejszego z możliwych środka w postaci gazu pieprzowego. Policyjna interwencja była reakcją na zachowanie protestujących, którzy naruszyli warunki zgromadzenia.
Podczas manifestacji rannych zostało pięciu policjantów. Z poparzeniami twarzy, szyi, przedramienia i nóg trafili do szpitala. Po udzieleniu pomocy ambulatoryjnej zostali zwolnieni do koszar. Obecnie przebywają na 10-dniowym zwolnieniu lekarskim. Z danych pogotowia przekazanych po zakończeniu manifestacji, pracownicy karetki musieli interweniować tylko raz wobec osoby, która miała atak padaczki.
ak