Za krewetki w imbirze trafił do celi
O zachowaniu 29-letniego Rafała D. dowiedzieli się niemal wszyscy restauratorzy i mieszkańcy Warszawy. Wielu z nich miało z nim bezpośredni kontakt. Kilkukrotne policyjne interwencje, zatrzymania mężczyzny i dwukrotny areszt nie ostudził zapału szalbierza. Odwiedzał kolejne lokale, dalej jadł, pił i nie płacił. Mokotowski patrol znów otrzymał zgłoszenie o nieuczciwym kliencie. Tym razem nie był to „atak głodomora” z Płocka. Na policjantów oczekiwał 35-letni mieszkaniec Śląska.
Kiedy mokotowski patrol po drugiej w nocy dostał wezwanie o nieuczciwym kliencie, wszystko wskazywało na to, że znowu będą mieli do czynienia z Rafałem D., "głodomorem" z Płocka. Okazało się, że zastali na miejscu innego mężczyznę. Jak wynika z ustaleń policjantów, 35-latek zamówił alkohol różnego rodzaju, soki oraz krewetki w imbirze. W lokalu przebywał ponad 5 godzin, gdzie w samotności spożywał zamówione produkty. Kiedy przyszło do zapłaty, mieszkaniec Śląska spokojnie oświadczył, że nie ma żadnych pieniędzy. Trafił prosto do celi, by nazajutrz tłumaczyć się policjantom mokotowskiej prewencji.
W chwili zatrzymania Damian S. był nietrzeźwy, miał w organizmie ponad 1,5 promila alkoholu. Prawdopodobnie do Warszawy przyjechał ze znajomą. Miał spotkać się z nią także i w lokalu, w którym został zatrzymany. Kobieta nie pojawiła się, więc spędzał czas w samotności. Podejrzany o szalbierstwo usłyszał już zarzuty. Za takie zachowanie grozi kara grzywny, ograniczenia wolności a nawet aresztu. O losach 35-latka zdecyduje jednak sąd grodzki.
ea/ao