Chciał dać koledze nauczkę, sam usłyszał zarzuty
Kryminalni z Białołęki zatrzymali pracownika komisu samochodowego, który w niecodzienny sposób postanowił dać koledze z pracy nauczkę. Wywiózł go kilkadziesiąt kilometrów za Warszawę. Wysadził z auta w szczerym polu i zostawił tam. Przedtem kazał mu ściągnąć buty, oddać telefon komórkowy i klucze do mieszkania. Trzymał przy tym w ręce trzonek od siekiery, jak powiedział policjantom, żeby tamten bardziej się go bał. 24-letni Marcin B. już usłyszał zarzuty. Może mu grozić do 3 lat pozbawienia wolności.
Pół roku temu kobieta wstawiła swoje auto do komisu na Białołęce. Jej znajomy, który tam pracował poczuł się odpowiedzialny za jego sprzedaż. Przez sześć miesięcy nikt jednak nie kupił auta. Za to jeden z pracowników komisu przez ten czas intensywnie je użytkował. Kiedy trzeba było wymienić klocki i hamulce, przestał nim jeździć.
Znajomy właścicielki auta był zdruzgotany postępowaniem kolegi. Kilkakrotnie rozmawiał z nim, aby nie jeździł tym autem, aby stało ono w komisie, bo tylko wtedy znajdzie się na nie kupiec. Rozmowy nie przyniosły jednak żadnego efektu.
Mężczyzna postanowił dać koledze nauczkę. Wywiózł go kilkadziesiąt kilometrów za Warszawę. Wysadził z auta w szczerym polu i zostawił tam. Przedtem kazał mu ściągnąć buty, oddać telefon komórkowy i klucze do mieszkania. Trzymał przy tym w ręce trzonek od siekiery, jak powiedział, żeby tamten bardziej się go bał.
Kryminalni z Białołęki zatrzymali znajomego właścicielki auta. 24-letni Marcin B. usłyszał zarzut zmuszania swojego kolegi z pracy do określonego zachowania. Za stosowanie przemocy lub groźby bezprawnej w celu zmuszenia innej osoby do określonego działania może grozić do 3 lat więzienia.
dt, mb