Aktualności

Informacja

Strona znajduje się w archiwum.

Rejs w stronę Bieguna Północnego

Data publikacji 01.08.2011

Jacht pod dowództwem kapitana Jacka Guzowskiego z pierwszym oficerem mł. insp. Wojciechem Pasiecznym na pokładzie w dniu 29 lipca, po spotkaniu z misiem polarnym, wypłynął z Longyearbyen z stronę Bieguna Północnego. Po kliku godzinach przebijania się przez zwarty pak lodowy, jacht wypłynął na ocean, by w dniu 30 lipca dopłynąć pod czoło lodowca Kongsbreen. Około godz. 21.00 jacht zacumował przy francuskim jachcie w małym porciku Ny Alesund. To stąd Amundsen startował balonami na Biegun Północny.

Po przylocie do stolicy Svalbardu okazało się, że port zablokowany jest lodem. Jacht  stał na kotwicy nieopodal lotniska. Załoga przewiozła bagaże na pokład jachtu pontonem. Po uzupełnieniu zapasu wody pitnej (wodę dostarczono pontonem z pobliskiego campingu) i żywności (też pontonem), na brzegu przy samochodzie pozostała jedna z uczestniczek wyprawy. Wówczas kilkadziesiąt metrów od jachtu przepłynął biały niedźwiedź. Miś po wyjściu na ląd szedł spokojnie po brzegu wzdłuż pobliskiego campingu. Kapitan jachtu przez radiostację zaalarmował służby i inne jachty o pojawieniu się białego niedźwiedzia. Okrzyki z jachtu zwróciły uwagę znajdującej się na brzegu koleżanki, która zamknęła się w samochodzie. Spacer misia przerwały wystrzały z broni (pociski hukowe) miejscowych służb, a następnie wystrzał z rakietnicy Seselmanna. Spłoszony miś wszedł do wody i zaczął płynąć w kierunku, z którego się pojawił. Na wprost misia płynęła foka, która w porę zorientowała się o grożącym jej ze strony niedźwiedzia niebezpieczeństwie i zanurkowała w głębinę fiordu. To wszystko działo się w odległości kilkudziesięciu metrów od jachtu. Po kilkunastu minutach na brzeg przybyli mieszkańcy Longyearbyen  i turyści, ale po misiu pozostały tylko odciski łap na brzegu. Podobno niektórzy mieszkańcy od 18 lat nie widzieli niedźwiedzia. 

W dniu 31 lipca w godzinach popołudniowych jacht wyruszył dalej na Północ. 

Powrót na górę strony