Chór Komendy Stołecznej Policji

Początki powstania zespołu, datowane na grudzień 2005 roku, nie były łatwe. Do ówczesnego Komendanta Stołecznego Policji na rozmowę przyszła młoda, 25-letnia dziewczyna, która dopiero skończyła Akademię Muzyczną. Sylwii Krzywdzie zamarzył się chór, ale nie byle jaki, bo… policyjny.

Trudne początki

Dyrygentka rozpoczęła żmudny proces pozyskania chętnych do śpiewania w chórze. Nie było łatwo – na apel odpowiedziało kilkanaście osób. Zaczęła, więc odwiedzać komendy i komisariaty w Warszawie, by zachęcić policjantów do śpiewania. I udało się. Pierwszy koncert – choć trudno go dziś tak nazwać, odbył się w Starych Babicach, podczas spotkania opłatkowego kadry kierowniczej Komendy Stołecznej Policji, zaraz po otwarciu nowoczesnej siedziby Komendy Powiatowej Policji Warszawa-Zachód. Zespół - obcych sobie ludzi, w ciągu kilku dni, przygotował kilka kolęd, które uświetniły spotkanie opłatkowe. Trudno było w tak krótkim czasie przygotować przynajmniej trzygłosowy chór, więc kolędy śpiewane były na jeden głos. Wszystko jednak zaczęło się zmieniać z czasem. Kilka osób zrezygnowało ze śpiewania, bo… przeszło na emeryturę, za daleko było dojeżdżać na próby, które odbywają się dwa razy w tygodniu w Komendzie Stołecznej Policji. Na szczęście trzon zespołu został i śpiewa do dziś. Z czasem do chóru przyszły nowe osoby.

Motywacja
 
Każda ze śpiewających osób zdecydowała się na śpiewanie w chórze z własnych pobudek. U jednych była to chęć pokazania siebie, u innych kontynuacja dawno zapomnianych „szaleństw młodości”. Jeszcze inni chcieli sobie pośpiewać "publicznie", a nie w domu pod prysznicem… Wszystkich skupiła jednak miłość do muzyki. Jak twierdzą członkowie zespołu – próby i koncerty to urozmaicenie "szarej" rzeczywistości. Tu można się "wykrzyczeć" i odetchnąć po ciężkim dniu pracy czy służby.

Powrót na górę strony