Jak redaktor Ivanova obraz grozy piórem malowała
Obraz brutalnej w działaniu, nieprzestrzegającej prawa i szykanującej niektórych obywateli policji przedstawia w dzisiejszych felietonach zamieszczonych na łamach Gazety Wyborczej redaktor Ewa Ivanova. Żonglując argumentami stara się za wszelką cenę wykazać swoje racje. Szkoda tylko, że za nic ma w tym momencie zasadę dziennikarskiego obiektywizmu, która powinna jej przyświecać, a własne naginanie argumentów do przyjętej tezy traktuje jako rzetelne rzemiosło, z którym w istocie - w mojej ocenie - niewiele ma wspólnego.
Wielokrotnie, można byłoby rzec do znudzenia nawet, podkreślaliśmy odpowiadając na liczne pytania dotyczące działań związanych z zabezpieczeniem odbywających się na terenie Warszawy manifestacji, zgromadzeń, pikiet i protestów, że zawsze kierujemy się koniecznością zapewnienia bezpieczeństwa ich uczestnikom. Dokładamy starań, aby mogli oni w sposób swobodny, zgodny z obowiązującym prawem oraz w poszanowaniu dla praw innych osób, wyrażać swoje poglądy.
Zarówno w trakcie prowadzonych zabezpieczeń, jak i w trakcie interwencji podejmowanych wobec osób naruszających porządek prawny, kierujemy się zasadą poszanowania ich godności. Naszego punktu widzenia nie przesłania ich światopogląd, kolor skóry, wyznanie czy preferencje polityczne. Tak samo postępujemy wobec wszystkich osób łamiących prawo i lekceważących jego zapisy. Wbrew twierdzeniu redaktor Ewy Ivanovej nie działamy na polityczne zlecenie.
We wstępie do swojego felietonu o szumnym tytule "Policja do walki z obywatelami" red. Ivanova odnosi się do krótkiego wideo, jakie zamieściliśmy na twitterze @Policja_KSP w grudniu ubiegłego roku. Zarzuca manipulację, ponieważ na nagraniu protestujący są widoczni w negatywnym świetle. Pyta przy tym, czy być może policja pokazując to nagranie sama sobie nie strzela w kolano? Zapytam, więc i ja. Czy Pani Redaktor nie uważa, że w kolano strzeliły sobie osoby, które twierdząc iż postępują w zgodzie z prawem i działają na rzecz jego obrony zobaczyły, że same lekceważą porządek prawny, a ich zachowanie nie ma nic wspólnego z szacunkiem, którego same się domagają. Uważny obserwator, a do takich zwraca się red. Ewa Ivanova, zauważy przecież, że trudno nazwać manipulacją nagrania rzeczywistych sytuacji mających miejsce w trakcie protestów, tym bardziej, że widać na nich „zwykłych” ludzi, a nie wynajętych do tego celu aktorów.
Odnosząc się w tym miejscu do aktorstwa, opiszę sytuację, jaka miała miejsce w połowie ubiegłego roku na Krakowskim Przedmieściu. Trasę przejścia legalnego zgromadzenia, którego uczestnicy szli z archikatedry przed Pałac Prezydencki zablokowała grupa osób, spośród których część opasała się łańcuchami. Jedna z kobiet biorących udział w tym proteście, w chwili gdy policjanci podjęli interwencję, aby udrożnić przejście, zaczęła głośno mówić, że jest jej słabo, duszno i traci przytomność. Policjanci przecięli łańcuch, którym była opasana, wezwali karetkę i przenieśli ją na bok, chcąc zapewnić spokój i dostęp świeżego powietrza. W chwili, gdy pani zorientowała się, że jest poza zasięgiem kamer i aparatów oraz wzrokiem dziennikarzy i dużej grupy gapiów, oświadczyła stanowczym głosem, że nic jej nie dolega, karetka nie jest potrzebna i nie życzy sobie ona jakiejkolwiek pomocy medycznej. Cud Pani Redaktor, prawda? Być może pamięta też Pani nagranie z grudnia 2016 roku, gdy podczas manifestacji przed siedzibą Parlamentu RP młody człowiek położył się na asfalcie ulicy Matejki, a jednocześnie wśród zgromadzonych tam osób i dziennikarzy zaczęto przekazywać informację o tym, że policja użyła gazu pieprzowego i brutalnie traktuje zgromadzonych? Również w tym przypadku młodzieniec, o którym mowa, w pewnym momencie rozejrzał się dookoła, sprawnie podniósł i żwawym krokiem odszedł.
Próbuję sięgnąć pamięcią do dziennikarskich relacji z tego zdarzenia, ale nie jestem w stanie odnaleźć wśród nich Pani oburzenia tak jaskrawą manipulacją. Jeżeli jednak wyrażała Pani wówczas swoją dezaprobatę z powodu próby pomówienia Policji o brutalność działania, to chętnie z takim stanowiskiem się zapoznam.
Pisze Pani w swoim artykule o tym, że „Policja podejmuje wobec protestujących wiele innych szykan. Brutalne zatrzymania, używanie środków przymusu, inwigilacja, nękanie wezwaniami na przesłuchania, stawianie bezpodstawnych zarzutów.” Przytoczę w tym miejscu wypowiedź Pana Pawła Kasprzaka (Obywatele RP) zamieszczoną w Gazecie Wyborczej w dniu 15 stycznia br., a więc ze wszech miar aktualną jak mniemam, który mówi – (…) trzeba jasno powiedzieć, że nigdy żaden z policjantów nie odpiął pałki. Nie dlatego, że wszyscy są tacy szlachetni, ale taki mają rozkaz, by nie używać.
Podkreśla Pani, że sądy zwracają uwagę, iż w ich ocenie do działań policji można mieć zastrzeżenia, a nawet w jednym z przypadków sąd zlecił prokuraturze sprawdzenie, czy funkcjonariusze nie przekroczyli swoich uprawnień. Chciałbym tutaj podkreślić, że w niemal identycznych sprawach sądy wielokrotnie przyznawały rację policjantom. Ostatnio w mediach można było przeczytać chociażby o orzeczeniu z 2014 roku, gdy postępowanie funkcjonariuszy w stosunku do uczestnika zgromadzenia, związane z jego przewiezieniem do jednostki policji oraz legitymowaniem, sąd uznał za prawidłowe, uzasadnione i w efekcie zgodne z prawem. Tymczasem wobec policjantów, którzy swoje obecne działania - mając na uwadze wspomniane orzeczenie - prowadzili w praktycznie taki sam sposób, są dzisiaj formułowane zarzuty i zastrzeżenia.
Szkoda, że w Pani tekście nie ma odniesienia do tych orzeczeń sądu, które przyznają rację policjantom. Zestawiając je z innymi moglibyśmy pochwalić rzetelne dziennikarskie rzemiosło i zachowany obiektywizm. Kwestię obiektywizmu mamy jednak omówioną we wstępie do tej polemiki i chyba nic innego dodawać nie trzeba.
Na marginesie, w drugim z dzisiejszych artykułów pt. "Sądy bronią obywateli" już na wstępie zaznaczono, że „Co najmniej 210 osób dostało już zaocznie wyroki grzywny za udział w antyrządowych protestach”. Przecież te grzywny orzekał sąd.
Czy zdaje sobie Pani Redaktor sprawę, że od policjantów niejednokrotnie wymaga się podjęcia natychmiastowej decyzji w sytuacji, której rozstrzygnięcie zawodowym prawnikom zajęłoby często dni, tygodnie, a czasami miesiące? Dlatego właśnie podkreślamy, że na nasze działania można złożyć skargę i można mieć do nich zastrzeżenia. A rozstrzygnąć powinien je właśnie sąd do tego powołany. Gorzej, gdy w rolę sądu wciela się dziennikarz, który własne przekonania przedstawia jako sprawiedliwą ocenę zdarzeń.
W ostatnim akapicie jednego z dwóch dzisiejszych artykułów pisze Pani „Tak nie działa uczciwa policja, tylko „Kulsony” na polityczne zlecenie.” Zakończę więc swoją polemikę odniesieniem do tych właśnie słów. Czy tak Pani Redaktor działa uczciwy dziennikarz? Czy to artykuł na polityczne zlecenie?
Z poważaniem
asp. szt. Mariusz Mrozek
Wydział Komunikacji Społecznej KSP